25 grudnia 2019

And then I lied about it, said I didn't

jani
koistinen
17 grudnia 1991, helsinki ~ gitarzysta i wokalista fińskiego zespołu rockowego kadotus ~ syn ksiegowego jednej z większych fińskich firm i niespełnionej flecistki pracującej w znanej restauracji Olo ~ fan wieczorów z netflixem i watą cukrową ~ z równym entuzjazmem śpiewa hity Red Hot Chili Peppers, co Britney Spears ~ kiedy nie pisze nowej muzyki, najprawdopodobniej kupuje setną parę wzorzystych skarpet ~ powiązania
Kiedy dziennikarze zadają mu pytanie, co jest dla niego najważniejszym elementem wyglądu, zawsze spodziewają się jednej odpowiedzi: włosy. No bo jak mężczyzna z tak charakterystyczną fryzurą, włosami tak grubymi i zadbanymi, nie uważałby ich za swoją najlepszą cechę? Kiedy magazyny na terenie całej Finlandii rozpisują się na ich temat, zawsze zafascynowane jak, dlaczego, ile czasu. Ale Jani uśmiecha się tylko, przeczesuje te włosy palcami, i jakby na przekór wszystkim odpowiada: skarpety.
Ma ich o wiele więcej, niż potrzeba przeciętnemu człowiekowi – całą komodę wypełnioną skarpetkami we wszystkich kolorach tęczy, długimi i krótkimi, z wzorami i bez, grubymi, idealnymi na zimę i cienkimi, które z uśmiechem zakłada w lecie. Nie ma dwóch takich samych, bo, jak głośno powtarza, ilekroć rodzice próbują mu wcisnąć te pospolite, gładkie czarne i białe, powtarzalność jest nudna, a życie za krótkie, by spędzić je w smutnych skarpetkach. Jani potrzebuje w swoim życiu nieco koloru, parę pszczółek i stokrotek na zielonym tle, różowych flamingów i świątecznych pierników; bez nich, żaden jego outfit nie jest pełny, a dzień wystarczająco wyjątkowy.
Nie każda para nadaje się na każdą okazję – bo chociaż Jani kupuje skarpety tak, jakby zależało od nich jego życie (rodzicom powtarza, że owszem, zależy), i jak człowiek uzależniony wydaje na nie ostatnie oszczędności, z niezwykłą starannością dobiera je do okazji i nastroju.
Ciemnoczerwona para z małymi, włochatymi leniwcami wyszytymi na całej długości to jedna z jego ulubionych – nie tylko wygląda przeuroczo i jest zrobiona z najbardziej miękkiego materiału na świecie, to jeszcze leniwce wyszyte są taką nitką, że faktycznie mają futerko. Jani uwielbia chodzić w nich po mieście, koniecznie w spodniach ponad kostkę, tak, by widać było pełne piękno skarpet, i rzucać radosne uśmiechy ludziom w sklepie spożywczym. Jest pewien, że paparazzi przyłapali go w nich przynajmniej dziesięć razy, za każdym kręcąc głowami z politowaniem, gdy Jani znajdował najbliższy murek bądź krzesło i niczym gwiazda filmu erotycznego podciągał nogawki dżinsów i eksponował skarpetę, cały czas uśmiechając się ponętnie.
Pary z gumowymi kaczuszkami i kolorowymi kotami – te, które zawsze wywołują szeroki uśmiech na twarzy, ilekroć na nie spojrzy – zarezerwowane są na próby zespołu. Nie powodują u niego nawet w połowie tak łobuzerskich reakcji, jak te z leniwcami, ale dają mnóstwo pozytywnej energii, niezbędnej w te dni. Kilka godzin przerabiania jednej i tej samej piosenki, ciągłe kłótnie i krzyki, coraz głupsze pomysły i zbyt wiele słabych żartów mogą doprowadzić człowieka do szaleństwa, i gdyby nie ta odrobina koloru, Jani pewnie już dawno rzuciłby Kadotus w cholerę (a tak tylko regularnie uzupełnia zapas leków przeciwbólowych i melisy w szafce, bo przezorny zawsze ubezpieczony).
Na smutne, deszczowe dni ma te, które wyglądają, jak nie do pary – jak ta z lisami, jedna cała w rude lisy na szarym tle, druga wyglądająca jak lisia kita. Kiedy cały świat pochłania szarość, nic nie dodaje mu lepiej energii, niż z pozoru niepasujące do siebie skarpetki; a wraz z nimi pojawiają się zdziwione spojrzenia, uniesione brwi i nieme pytania dlaczego, w odpowiedzi na które parska śmichem i zachwyca światem, który w jednej chwili przestał być tak depresyjnie szary.
Na imprezy Jani potrzebuje czegoś równie szalonego i pstrokatego jak on sam – i para w jaskrawych odcieniach czerwonego, niebieskiego, zielonego i żółtego, cała w małe koniki, nadaje się na tę okazję idealnie. Koniki pod wpływem lsd – tak je nazywa w myślach i całkiem słusznie, po gdy wbiega w nich na parkiet, sam czuje się jak pod wpływem narkotyków. Kiedy kręci biodrami w rytm Just Dance i razem z resztą ludzi śpiewa na cały głos Britney Spears, jest równie krzykliwy i nie do przeoczenia, co te skarpetki, trochę jak nastolatek na pierwszej imprezie i trochę jak dziecko, które podkradło rodzicom alkohol.
I na koniec pary przeznaczone na występy – te z reprodukcjami słynnych obrazów, widoczne nawet z drugiego końca baru. Jani nie jest do końca pewny, kiedy zaczął nosić te skarpetki – ale jest pewien, że ma to związek z piękną studentką historii sztuki, która podczas jednego z występów w ich ulubionym barze krzyknęła: Ja też uwielbiam Van Gogha!, a potem wróciła z nim do domu. Kiedy jednak ktokolwiek pyta, Jani odpowiada, że robi to dla widowni, bo co jest bardziej romantycznego od gwiazdy rocka zachwycającego się sztuką? I za każdym razem, gdy jakiś stanik leci na scenę, Jani przypomina kolegom, że to dzięki jego skarpetom – nawet jeśli stanik wycelowany był w głowę przystojnego perkusisty stojącego kilka metrów dalej, a rzucająca go dziewczyna krzyczała: Kocham, cię, Niko!

Kartę sponsoruje cudny Joe Keery (#teamsteve), zignorujmy fakt, że zespół o nazwie Kadotus już istnieje, wymyślenie jej i tak zajęło mi mnóstwo czasu i zbyt ją kocham, by ją zmienić (a dla ciekawych – kadotus to po fińsku potępienie, pustkowie i jedno z określeń na piekło). Jani to dobry chłopak, może nieco zakręcony na punkcie skarpet, ale spokojnie, to nie jest zaraźliwe. Szukamy dla niego reszty zespołu, brata lub siostry, wszelkiego rodzaju powiązań, dram i afer. ✉️ boromir.is.my.boyfriend@gmail.com

3 komentarze:

  1. [Muszę pochwalić za mocno oryginalny motyw przewodni karty i przyznać, że jako dziewczyna pod jego wpływem znowu zaczęłam się zastanawiać, co jest ze mną nie tak, że w ogóle nie interesuję się modą, a do sklepów odzieżowych chodzę raz na ruski rok. Przy okazji dodam, że przedzierając się przez kolejne skarpetowe linijki przez cały czas miałam lekki uśmiech na ustach, wyobrażając sobie Janiego (popraw mnie, jeśli źle odmieniłam) w akcji.
    Dobra, bo zaczyna mnie znosić na dziwne brzegi. Życzę całego oceanu weny i wesołego Nowego Roku.

    ***

    Tak sobie myślę, czy Archanioł nie mógłby co jakiś czas współpracować z tym panem. Zaczęłoby się chociażby od tego, że zapomniawszy całkowicie (zresztą nie po raz pierwszy), że tym razem to on miał zająć się synem, supportowałby jak gdyby nigdy nic Kadotus, gdy na horyzoncie zjawiłaby się jego kochanka, więc musiałby salwować się szybką ucieczką w głąb budynku i omal nie staranowałby któregoś z muzyków (to jest jeszcze do dopracowania).]

    Archanioł P. i Monti A.

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dobry wieczór! :D
    Nie mogę przejść obojętnie obok karty, w której wspomniane są najlepsze rzeczy na świecie - skarpetki! Mogę sobie z tym panem przybić wirtualną piątkę (a może nawet i z Tobą?), bo równie mocno kocham skarpetki, serio. Najbardziej uwielbiam te z Harry'ego Pottera, a na szczęście Primark ma ich całe mnóstwo! ♥ Ale odbiegam od tematu, w bardzo fajny sposób została napisana ta karta, serio. Podbiła moje serduszko mocno, tak samo zresztą jak sam Jani, pojęcia nie mam jak mogę to imię odmieniać, ale to taki pocieszny, fajny (napisałoby się chłopak, ale w końcu to mężczyzna!:D) facet, że nic tylko go uściskać i zabrać na skarpetowe zakupy, oj szukanie bajernackich skarpetek w jego towarzystwie musiałoby być zabawne. :D Mam nadzieję, że będziesz się tu dobrze bawić i znajdziesz same ciekawe wątki!]

    Wciąż bezimienny pan z roboczych i Ice

    OdpowiedzUsuń
  3. [Jeeej jaki fajny, zgrabny html, a do tego tak intrygująca postać <3 Mam totalną słabość do muzyków i mogłabym się rozpływać tutaj w nieskończoność, haha :D Mam nadzieję, ze będziesz się tutaj dobrze bawić i choć nie wiem jak powiązać go z moim Owenem, to może powoli tworząca się Margaret dorzuci dodatkowe pary skarpetek do kolekcji Twojego pana :D]

    Owen i Margaret z roboczych

    OdpowiedzUsuń